NAWIGATOR: Strona główna -> Doniesienia i nowości: ZUS, rząd, prawodawstwo |
|
Podatek zamiast renty
Niewiele osób zwraca uwagę na składniki składki ZUS-owskiej. Przeciętny przedsiębiorca płaci te 700 złotych z hakiem i nawet nie zastanawia się na co te pieniądze idą. To zdrowe podejście: po co denerwować się czymś, na co nie mamy wpływu? Jeszcze człowiek z tych nerwów zachoruje i wykończą go do cna kolejki w należnej nam "bezpłatnie" służbie zdrowia, na którą płaci dwa razy więcej niż siedem lat temu. Humbug medialny o obniżeniu składki - wypuszczony przez minister Zytę Gilowską z wielkim hukiem - umarł śmiercią naturalną już w marcu. Ale nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczaliśmy, że rząd podpisze się pod nieudanym i zarzuconym pomysłem Jerzego Hausnera. ![]() Składka rentowa w założeniu miała być składką ubezpieczeniową pozwalającą na odbieranie świadczenia w tragicznych wypadkach losowych: gdy wskutek przypadku stracimy możliwość zarabiania pieniędzy. Chodziło zarówno o wypadek samochodowy jak i wypadki przy pracy. Dzięki ubezpieczeniu rentowemu mieliśmy gwarancję, że wystarczy nam pieniędzy przynajmniej na środki przeciwbólowe i bułkę z margaryną. Nikt przy zdrowych zmysłach nie planował dostatniego życia na rencie. Renty mają jednak jedną wadę dla budżetu państwa: wiele osób je pobierających broni ich po to, aby nie płacić składek ZUS-owskich w swojej firmie. W efekcie cały system rentowy jest przeżarty oszustwem i naciągactwem i żadna oralna walka z "układami" tego nie zmieni. Reforma systemu rentowego ma bowiem polegać na połączeniu wysokości renty z sumą zebranych składek emerytalnych. Uderza to bezpośrednio w ludzi, na których zatrzymaniu Polsce powinno zależeć: młodych, rozwojowych, pracowitych, ale nie zarabiających jeszcze dużych pieniędzy. Założenia reformy są takie, że najwyższe renty otrzymają pięćdziesięciolatkowie ze sporym stażem pracy. Jeżeli 24-latek wpadnie pod wtryskarkę obudowy do pralki, dostanie śmieszne grosze, za które nie ma szans żyć i się leczyć, lecz co najwyżej uda mu się nie umrzeć z głodu. ![]() W praktyce zatem składka rentowa przestanie być ubezpieczeniem od czegokolwiek i stanie się nowym i to wysokim podatkiem. Na sensowną wypłatę w razie tragicznego wypadku nie można będzie liczyć. Rezygnacja z płacenia składki i powiedzenie "weźcie sobie swoje renty gdzie chcecie" nie będzie rzecz jasna możliwe. Pomysł gremialnie krytykują zarówno eksperci jak i niektórzy przedstawiciele rządowych organów zajmujących się rynkiem pracy. Nie ma to jednak większego znaczenia. Katolewicowy rząd posiada już większość w parlamencie i może przepchnąć wszystko, co sobie wymarzy. Jeszcze zatęsknimy za władzą opierającą się tylko na uśmiechach i "yesach". Jak sobie poradzić z takim zagrożeniem, jeżeli rzeczywiście od 2008 roku zostaną zmienione zasady rentowe? Niestety nie da się tego zrobić ani za darmo ani tanio. Odpowiedzią na takie posunięcie może być tylko wykupienie polisy następstw nieszczęśliwych wypadków z wysoką sumą ubezpieczenia wypadkowego. W praktyce aby mieć środki na leczenie i utrzymanie przez kilka lat, suma ubezpieczenia nie może być niższa niż 80-100 tys. zł. Takie polisy oferuje coraz więcej towarzystw ubezpieczeniowych, jednak różnice pomiędzy nimi bywają bardzo poważne. Problem w tym, że opcja, która najbardziej nas interesuje (czyli wypłata w przypadku czasowej lub trwałej utraty zdolności do pracy) jest również najdroższa. Przed zakupem tego typu polisy zdecydowanie zalecamy kontakt z przedstawicielami kilku towarzystw ubezpieczeniowych - nie należy poprzestawać na jednym. Agentów ze swojego regionu można znaleźć w tym miejscu. (5.06.2006)
|
NAWIGATOR: Strona główna -> Doniesienia i nowości: ZUS, rząd, prawodawstwo |