NAWIGATOR: Strona główna -> Ubezpieczenia na świecie |
PZU kupiło drobiazg Inwestycja PZU na Ukrainie to w rzeczywistości niewielki zakup na niewielkim rynku za niewielkie pieniądze. Stanowi dobry początek nauki wschodniego biznesu dla PZU, ale nie wpłynie znacząco na wartość grupy ani w najbliższej ani nawet dalszej przyszłości. Skide West to firma od zawsze prywatna. Słowo to oznacza jednak coś innego niż w Polsce. Za wschodnią granicą "prywatność" jest związana z grupami polityczno-biznesowymi zwanymi pejoratywnie oligarchicznymi. Zaletą takiego wyboru podmiotu przejęcia jest brak możliwości pojawienia się zarzutów o "wykupywanie narodowego majątku", które - znając rozwój społeczeństw postkomunistycznych - wcześniej czy później by się pojawiły. Ukraina dostala na przełomie 2004 i 2005 roku swojego Wałęsę, za chwilę dostanie swojego Leppera, Giertycha i wiele innych politycznych klaunów. Historia Skide West rozpoczęła się w 1994 roku od kapitału w wysokości... 12.300 dolarów. Potem powoli kapitały zwiększano, wciąż jednak spółka nie osiągnęła trwałego zysku. W artykule "Kto i czym rządzi na Ukrainie" (źródło: tłumaczenie polskie ABCnet) , który 17 lipca 2003 r. opublikowała "Ukraińska Prawda", znajdziemy informację, że Skide West należy do grupy oligarchicznej związanej z SDPU(o) (socjaldemokracja), której filarem gospodarczym jest tzw. grupa "Dynamo-Kijów" braci Hryhorija i Ihorema Surkisami. Do środowiska tego należą lub współnależą m.in. trzy banki, dwa hotele oraz kilka firm typu off-shore. Oraz - do chwili podjęcia decyzji o inwestycji przez PZU - towarzystwo ubezpieczeniowe Skide West. Na ile można ufać informacjom "Ukraińskiej Prawdy"? Tego oczywiście nie wiadomo, wszystkie media za wschodnimi granicami Polski realizują własne strategie polityczne. Nasze zaufanie do magazynu www.pravda.com.ua wynika z faktu, że do chwili zabójstwa w 2002 roku jej redaktorem naczelnym był Georgij Gongadze - opozycyjny dziennikarz bezpardonowo atakujący ówczesne władze i koła oligarchiczne. W 2002 roku w Skide West pojawiła się forpoczta polskiego kapitału - 25% akcji kupiło Polskie Towarzystwo Reasekuracyjne SA. Nieco ponad dwa lata później wszystkie akcje Skide West skupiło w swoich rękach PZU SA. Z dużym uznaniem przyjęliśmy dane o sposobie, w jaki PZU uniknęło negocjacji z niekoniecznie dobrze kojarzącymi się akcjonariuszami. Grupa zleciła przygotowanie transakcji ukraińskiemu oddziałowi banku inwestycyjnego Rothschild. To finezyjne rozwiązanie przypomniało nam, że lepszego partnera znaleźć by się nie udało: to grupa Rothschilda doprowadziła interesy do takiej perfekcji, że w XIX wieku kredytowała i finansowała wojny w Europie. Obu stronom naraz... Grupa PZU zdobyła niewielki i mało znaczący przyczółek na rynku ukraińskim. Skide West posiada obecnie ok. 4% udziału rynkowego. Sam rynek również jest niewielki - wynosi ok. 400 mln USD (przypomnijmy, że Polska - która ma o 10 mln mniej mieszkańców - ma rynek ubezpieczeniowy wart ok. 8 miliardów dolarów). PZU ocenia, że już w 2010 roku wartość ukraińskiego rynku wyniesie 2,5 mld USD. PZU chce posiadać wówczas ok. 10-15% rynku. Naszym zdaniem są to kwoty przeszacowane. Porównywanie polskiego wzrostu z początku lat 90. z aktualną sytuacją na Ukrainie jest obarczone dużym ryzykiem. Polska od razu i z całą zawziętością - zarówno społeczeństwa jak i władz - przeorientowała się na budowę gospodarki kapitalistycznej (zwanej eufemistycznie "rynkową"). Zaczynaliśmy od zera i potencjał wzrostu - szczególnie ze względu na ogromne pokłady narodowej przedsiębiorczości (do dziś ujawnianej choćby plagą naciąganych rent ale i dużą liczbą jednoosobowych firm) - był ogromny. Ukrainę tłamszą oligarchiczne grupy biznesowe, które przejęły znakomitą większość wartościowego majątku. Oceniamy, że nawet przy dużym zdecydowaniu rządu Juszczenki potencjał wzrostu Ukrainy sięga nie więcej niż 50% w stosunku do Polski z 1990 roku. Kluczowym elementem, od którego uzależniona jest przyszłość PZU Ukraina jest wprowadzenie obowiązkowego ubezpieczenia OC. Szacuje się, że jeżeli obowiązek posiadania tych polis zostałby wprowadzony, wówczas do kas ubezpieczycieli wpłynęłoby ok. 200 mln dolarów. Ale - wracając jeszcze na chwilę do symulacji PZU - oznaczałoby to wzrost rynku tylko do 600 mln dolarów - pozostałe dwa miliardy musiałyby wygenerować inne działy ubezpieczeń. Czy w tymże 2010 roku PZU Ukraina zdobędzie 10-15% rynku? Dotychczas sukcesy PZU poza granicami kraju wynikały z kupowania spółek o dużym udziale rynkowym a nie wywalczenia go. Litewskie ubezpieczalnie należące do PZU od razu miały jedną piątą. Niewiele zmienił się udział PZU w litewskim rynku ubezpieczeń na życie i nadal jest marginalny. Bez potężnej bazy w postaci milionów polis grupowych - posiadanej w Polsce - sukces jest prawie niemożliwy. Skoro nawet na miejscu udział indywidualnych ubezpieczeń na życie wynosi w PZU Życie poniżej 15% (po 15 latach!), to trudno się spodziewać sukcesu za granicą. W dużym stopniu rozwój PZU poza Polską jest uzależniony od zakończenia sporu pomiędzy akcjonariuszami. Bez know-how inwestora strategicznego raczej nie uda się wygrać ukraińskiego czy litewskiego rynku - tak jak nie udało się przekonać Polaków do wykupywania indywidualnych polis w PZU Życie. Ukraińska inwestycja może się jednak stać oczkiem w głowie obecnego prezesa PZU SA, zręcznie lawirującego pomiędzy nienawidzącymi się wzajemnie akcjonariuszami. Nie staje po żadnej ze stron (a przynajmniej nie robi tego otwarcie) i skupia się na prowadzeniu biznesu. Dwumiliardowy zysk netto grupy za 2004 rok jest sam w sobie najlepszym dowodem, że Cezary Stypułkowski dobrze dobrał priorytety. Jeżeli w pierwszej trójce celów postawi sobie odniesienie sukcesu PZU na Ukrainie, to mamy wrażenie, że uda mu się go osiągnąć. PZU doczekało się bowiem nareszcie (po Zygmuncie Kostkiewiczu) menedżera stawiającego na pierwszym miejscu firmę a nie polityczne przepychanki. Problem w tym, że dymisja Kostkiewicza w dużej mierze wynikała właśnie z nieumiejętnego obracania się w salonach. Dobre wyniki finansowe grupy PZU nie uchroniły go przed odejściem. Stypułkowski przeżywał jednak na swojej drodze zawodowej różne, w tym polityczne, problemy i wychodził z nich obronną ręką. Jeśli i tym razem dobierze złoty środek to i sam będzie zadowolony i jego firma będzie bezpieczna. A może nawet wreszcie zacznie wyraźnie zwiększać udział w rynkach? (21.03.2005)
|
NAWIGATOR: Strona główna -> Ubezpieczenia na świecie |