Pomostówki bez dorabiania?
Wstępne projekty ustawy o emeryturach pomostowych, które zastąpią wcześniejsze emerytury, zapowiadają rewolucję - w jednej wersji małą, w drugiej ogromną. Osoby, które przejdą na emerytury pomostowe mają mieć zakaz dorabiania na boku. Oby.
Tak zwane wcześniejsze emerytury są jedną z głównych pozostałości po systemie komunistycznym. Za pomocą tego typu wypłat władze PRL-u uspokajały ogniska zapalne w newralgicznych branżach i regionach. Obiecując wcześniejszą emeryturę nie musiano ponosić kosztów takiego rozwiązania - zapłacą za nie obciążone ekstremalnymi podatkami dzieci tychże wcześniejszych emerytów.
Rewolucja 1989 roku nie zmieniła sposobu postępowania w tej sprawie. Wcześniejsze emerytury, które miały być rozwiązaniem dla osób pracujących w ciężkich zawodach, stały się elementem uspokajania kolejnych ognisk zapalnych. Z całym szacunkiem dla choćby środowiska nauczycielskiego: w II Rzeczpospolitej byłoby nie do pomyślenia, żeby doświadczony nauczyciel kończył pracę tuż po 50-tce. Tymczasem kolejne grupy społeczne wywalczały możliwość wcześniejszego otrzymywania wypłat, które na dokładkę nie były jedynym źródłem utrzymania, lecz tylko czymś w rodzaju dodatku do zarobków. Wypaczony i kompletnie rozsypany system wcześniejszych emerytur w coraz większym stopniu obciąża rynek pracy. To między innymi przez wcześniejsze emerytury - tak jak tzw. renty inwalidzkie - młodzi Polacy muszą uciekać, żeby zarobić jakiekolwiek sensowne pieniądze i nie być ograbionymi do szczętu z efektów swojej pracy.
Reforma emerytalna wprowadziła pierwsze tamy w tej wielkiej fali przechodzenia na garnuszek państwa. Pojawiły się tzw. świadczenia przedemerytalne, które miały choć częściowo zatamować wypływ pieniędzy z budżetu przy jednoczesnym gaszeniu nastrojów. Niestety, warunki konieczne do spełnienia w celu otrzymania świadczenia przedemerytalnego nie były szczególnie ciężkie i efekt okazał się mizerny.
Ostatecznym rozwiązaniem problemu miała być ustawa o emeryturach pomostowych. Reforma emerytalna była największym i najpoważniejszym przedsięwzięciem rządu Jerzego Buzka - i jedynym, po którym w ogóle coś sensownego pozostało (o powiatach z wrodzonej uprzejmości wypowiadać się nie będziemy). Jednak ładunek emocji związany z wcześniejszymi emeryturami był tak potężny, że ówczesne władze nie zdecydowały się na starcie z tym jednym z najważniejszych problemów. W Europie obowiązuje trend dokładnie odwrotny od polskiego: wiek emerytalny rośnie i na dokładkę wyrównuje się zarówno dla kobiet jak i mężczyzn. Polska jak zwykle pozostaje w ogonie, co jest o tyle smutne, że reforma emerytalna była jednym z najnowocześniejszych rozwiązań w Europie. Stoimy zatem w rozkroku i ten rozkrok wciąż się rozszerza.
Na ustawę o emeryturach pomostowych czekamy już ósmy rok. Przedstawiciele Ministerstwa Pracy stanęli przed koszmarnym zadaniem. Dokładnie wiedzieli, jakie zapisy są konieczne, czego trzeba unikać i jaki ma być ostateczny cel tej ustawy, odcinającej młodych Polaków od bismarckowsko-stalinowskich korzeni systemu repartycyjnego. Jednak jakakolwiek próba stworzenia projektu ustawowego wywoływała pojawienie się w Warszawie panów z kilofami - efekty znamy. Ustawy nie było przez wiele lat.
Projekt przedstawiony wreszcie w ostatnim momencie zawiera dwie wersje rozwiązania. Jedno takie, jakie zaistnieć powinno: zakazujące jakiegokolwiek dorabiania na boku do emerytury pomostowej. Wcześniejsza emerytura nie jest podarkiem od losu, to są ciężko zapracowane pieniądze młodych ludzi pracujących za 5 zł za godzinę w sklepach, fast-foodach i call-centers. Podobnie jest z zasiłkami dla bezrobotnych: to nie jest manna z nieba, mająca pozwolić na kupowanie telewizorów i wyjazdy na wakacje, lecz wypłata umożliwiająca przeżycie w sytuacji przerwy w pracy. Konia z rzędem temu, kto wytłumaczy to kombinującym na wszystkie sposoby Polakom.
Zakaz pracy na emeryturze pomostowej oczyściłby dwuznaczne sytuacje na rynku pracy i w ubezpieczeniach społecznych. Kombinator i oszust nie poszedłby na emeryturę pomostową wiedząc, że w przypadku wpadki nie tylko ją straci, ale jeszcze na dokładkę musiałby wszystkie wypłaty zwrócić z odsetkami. Za duże ryzyko przy zbyt małym zysku. Brak takich ograniczeń może spowodować, że emerytura pomostowa stanie się nową rentą. Ocenia się, że ponad połowa wypłacanych rent trafia do oszustów - ale nikt nie ma odwagi wreszcie posprzątać tej stajni Augiasza. Zakaz dorabiania pozwoliłby uniknąć zbudowania nowej, którą znów ktoś kiedyś będzie musiał się zająć.
Druga, złagodzona wersja zasad, wprowadza zakaz pracy w dziedzinie, która spowodowała przejście na emeryturę pomostową. Czyli: jeżeli pracowałeś jako górnik i przejdziesz na emeryturę pomostową, nie możesz dorabiać z kilofem. Możesz za to być sprzedawcą w sklepie. Rozwiązanie to spowodowałoby nagły wysyp jednoosobowych działalności gospodarczych emerytów pomostowych, którzy byliby np. firmami sprzątającymi. I tak nikt nie sprawdzi, co rzeczywiście ten człowiek robi za swoje pieniądze. Problem pojawi się tylko w sytuacji wypadku przy pracy - ale jest to ryzyko małe i niewystarczająco odstraszające.
Wcześniejsze emerytury stały się potężnym wrzodem na systemie emerytalnym. Od decyzji, które zapadną w 2007 roku zależy, czy ich drogą pójdą emerytury pomostowe. Niestety, do sensownych rozwiązań potrzebujemy Margaret Thatcher a nie konferencji prasowych w sprawie nie posprzątanego oddziału szpitalnego w Białymstoku. A na tym zapewne się skończy.
(5.03.2007)
|