NAWIGATOR:      Strona główna -> Ubezpieczenia na świecie

Tajemnice damskiej torebki

Gdy Joan Crawford pozowała do słynnego zdjęcia z 1920 r. z jedną z pierwszych małych torebek, nikt nie przypuszczał, że wyewoluje ona do gigantycznego torbiszcza, zawierającego pół życia współczesnej kobiety. A skoro każda kobieta ma ją przy sobie codziennie, brytyjski rynek ubezpieczeniowy nie byłby sobą, gdyby nie próbował na tym zarobić.

Początki były zupełnie niegrożne. Kobiety trzymały w nich chusteczkę do nosa, potem ewentualnie jakiś drobny kosmetyk (to były czasy, gdy szminka była raczej farbką z pędzelkiem niż tym, co znamy pod tą nazwą dzisiaj). Rewolucję wprowadziły dopiero lata 40. XX wieku, gdy podczas zawieruchy wojennej torebka przestała być elementem zdobiącym i przekształciła się w coś w rodzaju przenośnego bagażu.
Tuż po wojnie dom mody Christiana Diora próbował odwrócić tendencję, wprowadzając na rynek malutkie torebki z luksusowych materiałów, jak choćby skóra aligatora (obrońców natury prosimy o nie rozbijanie monitorów - to było dawno). Nie na wiele jednak się to zdało. W latach 50. torebki nadal rosły. Pod taką właśnie dużą torebką Hermesa księżniczka Grace z Monako próbowała ukryć swoją ciążę. Model "Hermes Kelly Bag" stał się symbolem powojennej Europy i był sprzedawany całymi latami.

Potem poszło już szybko, na przełomie wieków torebki największych projektantów mody stały się jeszcze większe i wygodniejsze, próbując spełnić oczekiwania współczesnych kobiet, uważających, że muszą mieć przy sobie pół domu. Dotarliśmy już chyba do granic możliwości rozwoju torebek znanych nam w klasycznej formie. Yves Saint Laurent Double to raczej wór niż torebka, zmieści w sobie nawet drugą zmianę bielizny, butów i zapasową garsonkę. Niewiele mniejsze są produkty Miu Miu czy Chanel, o słoniowatych Vuittonach już nie wspominając.

Ranking banków dla firm

Z rozczuleniem wspominamy niedużą, ale najdroższą torebkę świata, wartą kilkanaście miliardów funtów. Należała do baronessy Margaret Thatcher, która użyła jej jako broni: waląc nią w stół podczas obrad UE z krzykiem: "oddajcie mi moje pieniądze!", wywalczyła rabat w brytyjskiej składce do unijnego budżetu, który utrzymał się lat kilkanaście. Rabat utracił dopiero premier Tony Blair, który zapewne do dzisiaj żałuje, że na posiedzenie nie zabrał jakiejś męskiej torebki, których na New Bond Street przecież nie brakuje (nawiasem mówiąc: polecamy Iceberga).

Brytyjski rynek ubezpieczeniowy lubuje się w ubezpieczaniu wszystkiego, co można sobie wyobrazić, nie mógł zatem zapomnieć o torebkach i ich zawartości. Problem w tym, że podobnie jak w przypadku ubezpieczeń kradzieżowych dołączanych do produktów opłaconych kartą kredytową, tu również wprowadzono limit wysokości odpowiedzialności. Specjalistom wydawało się, że kobieta nie będzie nosić przy sobie rzeczy o wartości większej niż 550 funtów i taka jest najpopularniejsza suma ubezpieczenia.

Kobiety po raz kolejny udowodniły jednak, że są nieprzewidywalne. Oto kilka rzeczy, które noszą przy sobie na codzień Brytyjki - i to wcale nie "celebrities", lecz najzwyklejsze pracownice średniego szczebla menedżerskiego:
iPod video 80GB (250 funtów), telefon komórkowy BlueBerry (300 funtów), aparat cyfrowy Nikon Coolpix 7.1 (300 funtów), zestaw podręczny codziennych kosmetyków Elizabeth Arden (100 funtów), notatnik, długopis Watermana, srebrna papierośnica, miętówki, organizer na wizytówki, zestaw do szybkiego manicure'u, paszport, perfumy, portfel...

Ogromna różnica w poziomie zarobków powoduje, że na torebkowy zestaw akcesoriów kobieta pracuje góra dwa tygodnie - i to tylko wtedy, gdy nie ma ochoty na gonitwę za karierą. Wszystkie te rzeczy, brzmiące dla Polki raczej groteskowo, są w Londynie przedmiotami absolutnie pierwszej potrzeby. Szeroka sieć dostępu WiFi powoduje, że dzięki BlueBerry może w każdej chwili dostać ważną wiadomość o konieczności odebrania e-maila (którego można - i należy - od razu przeczytać), na iPodzie obejrzy w metrze kilka teledysków lub skróconą wersję wiadomości (ściągniętych przy pomocy wspominanego już BlueBerry - o ile nie zapomni specjalnego kabelka) a aparat fotograficzny jest absolutnie niezbędny, gdy w ośmiomilionowym tłumie Londonerów spotka dawno niewidzianą znajomą i pójdzie z nią na kawę do Cafe Nero (bo jest w nich dostęp WiFi). Z kolei skoro w koszmarnie wolnej District Line spędza się łącznie ponad godzinę dziennie w drodze do Chelsea czy Wimbledonu - to dlaczego niby nie poprawić szybko paznokci?

Ranking banków dla firm

Problem w tym, że cała zawartość torebki po pierwsze potrafi ważyć już grubo ponad pięć kilo a po drugie: być warta ponad tysiąc funtów. W Londynie nie da się żyć bez korzystania z metra - jest to praktycznie jedyny sposób, aby nie spędzać w podróży z pracy do domu sześciu godzin. Dlatego też znany w Polsce podział na ludzi podróżujących tramwajami (w domyśle: biedniejszych) i samochodami, tutaj nie występuje. Widok polskiego hydraulika, siedzącego koło dziewczyny w kostiumie Chanel pracującej na subnotebooku Lenovo, nie jest w Londynie niczym dziwnym czy rzadkim.

Brytyjki wymyśliły zatem sposób, wprost genialny w swojej prostocie. iPody nakładają na siebie, doczepiając do nich odpowiednie akcesorium podróżne (może to być skórzana linka, ale równie dobrze solidny srebrny łańcuszek) i przechowując go w trakcie słuchania w miejscu, które zwykle służy partnerowi lub dziecku - choć raczej niepublicznie. BlueBerry'ego trzymają z kolei w wewnętrznej kieszonce kostiumu. Tym sposobem w razie kradzieży torebki otrzymamy odszkodowanie w wysokości do 550 funtów, a sprzęt elektroniczny ubezpieczamy oddzielnie w swoim oddziale NatWestu czy Barclay'sa - pilnując, aby ich wartość również nie przekroczyła kolejnych 500 funtów od sztuki. Dwie kradzieże, dwa zdarzenia, dwie polisy - proste, prawda?

Są również dwa nowe sposoby. Coraz częściej widać kobiety z dwiema torebkami (a właściwie: jedną torebką i jednym worem od Laurenta) lub też ciągnące za sobą... walizki na kółkach o rozmiarach bagażu podręcznego w samolocie.
Które to walizki ubezpieczamy oddzielnie za 30 funtów w ramach całorocznej polisy turystycznej, dostępnej w InsuranceAndGo na telefon...

C'est la vie!

(4.12.2006, UK)


 NAWIGATOR:      Strona główna -> Ubezpieczenia na świecie