NAWIGATOR:      Strona główna -> Publicystyka i analizy

Polonia: Jak Feniks z popiołów

Historia Towarzystwa Ubezpieczeniowego Polonia o mały włos nie skończyłaby się dwa lata temu. Złe wyniki finansowe, przepalony kapitał, wstrzymanie rozwoju na rzecz rozpaczliwych prób utrzymania firmy. Polonia przetrwała kryzys, jaka będzie jej przyszłość?

Polonia była jednym z wielu przedsiębiorstw powstałych na fali eksplozji optymizmu na początku lat 90. Prowadzenie biznesu w każdej praktycznie dziedzinie dawało szybkie i wymierne profity. Szalona koniunktura, tak wówczas niedoceniana przez społeczeństwo, pozwalała zwiększać obroty, zyski, wynagrodzenia. Machina gospodarcza, uruchomiona przez zwanego dziś demonem zła Leszka Balcerowicza, wskoczyła we właściwe tryby. Powstające jak grzyby po deszczu firmy łaknęły pieniędzy, rozwoju i bezpieczeństwa. Powstała też nowa gałąź rynku ubezpieczeniowego: polisy dla przedsiębiorstw, często będących dorobkiem całego życia wspólników.

Na fali tego gospodarczego big-bangu powstało mnóstwo firm ubezpieczeniowych. Pojawiła się Polisa, Westa, Polonia, Gwarant. Nieprzypadkowo wymieniamy tylko te towarzystwa. Powstały one na bazie podobnego biznes-planu, łączącego w sobie nadmierny optymizm co do rozwoju rynku z brakiem samokrytycyzmu. Trzy z nich upadły: Westa najprawdopodobniej wskutek machinacji finansowych, pozostałe zaś dlatego, że nawet niewiele rozwinięty rynek skazał je na śmierć. Jedynym wyjątkiem w tym gronie była Polonia.

Polonia specjalizowała się w ubezpieczeniach komunikacyjnych. Stały, gwałtowny przyrost przychodów pozwalał na pokrywanie strat w technicznym wyniku finansowym. Firmę dobiła taniość. Ocenia się, że to wojna cenowa prowadzona przez towarzystwo zaskutkowała późniejszymi problemami. Firma zamknęła się w potrzasku: aby funkcjonować musiała zbierać składki. Te jednak generowały przede wszystkim straty. Podwyżka cen doprowadziłaby do utraty rynku i najprawdopodobniej upadku firmy. Analitycy wiedzieli, że w razie wprowadzenia podwyżek, po ciężkich dwóch-trzech latach towarzystwo wyszłoby na prostą. Aby jednak przetrwać ten okres, trzeba było mieć na to pieniądze z kapitału własnego. Polonia ich nie miała.

Skupiła się zatem na dwóch elementach: poszukiwaniu inwestora strategicznego oraz zmienianiu struktury portfela. W latach 1997-2001 powodowało to niebezpieczeństwa dla bilansu. Polonię traktowano wówczas jako firmę niebezpieczną, w której w gruncie rzeczy nie należało kupować żadnych polis nie gwarantowanych przez państwo i Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny.

Polonia postawiła na nowe produkty. Zaryzykowała tworzenie rynków, których jeszcze nie było. Przykładem zmian w ofercie było wprowadzenie dobrych ubezpieczeń kosztów leczenia za granicą. Wynik techniczny tego typu polis wynosił ok. 30% (czyli na odszkodowania wydawano 30% składki zbieranej z ich tytułu). Wprowadzono też niespotykaną w innych towarzystwach polisę kosztów leczenia... psów i kotów. W zamian za niewysoką składkę oferowano sumy ubezpieczenia od 200 do 1000 zł rocznie. Pomysł ten, traktowany przez analityków i konkurencję z przymrużeniem oka, doskonale oddaje strategię Polonii, nastawionej wówczas na przetrwanie. Z "dziwnych" polis warto jeszcze wymienić ubezpieczenie rowerów oraz - w swoim czasie nowatorskie - ubezpieczenie sprzętu elektronicznego i nośników danych.

Wreszcie udało się. Austriacka grupa Uniqa zdecydowała się za niewielkie pieniądze przejąć kontrolę nad łódzkim ubezpieczycielem i zainwestować w nasz rynek (kapitały Polonii podniesiono już o sumy znacznie większe).

Uniqa Gruppe (c.d.)


 NAWIGATOR:      Strona główna -> Publicystyka i analizy